Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/330

Ta strona została skorygowana.

znajduje w sobie to, co w nim przed urodzeniem spoczęło... bije w nim uczucie odgadnione....
W czasie rekreacyi naszych bawiąc się w piłki, gdy czasem opiekuńczy nadzór nad nami zwolniał... opowiadaliśmy sobie o rodzinie, o Polsce... płakaliśmy, przypominając swobodę dni dziecinnych. Starsi umieli wiersze patryotyczne... ja nawet wiele ich pamiętałem. Śpiewaliśmy je po cichu tam, gdzie one głośno nigdy nie zabrzmiały. Rośliśmy tak a z nami rosły uczucia te właśnie najbujniéj, które z nas wykorzenić chciano. Już prawie na wyjściu z korpusu, nie wiem jak... zkąd i przez kogo, dostał się nam do rąk tom poezyi Mickiewicza... a w nim Wallenrod... Słyszałem go czytanym, będąc dzieckiem jeszcze, matka powtarzała z niego wiersze niektóre, książka ta więc tém większe na mnie uczyniła wrażenie, że była jakby echem jakiegoś snu zapomnianego... Rozgorączkowałem się, czytając ją ukradkiem, zapaliła mi się głowa... bohaterstwo wallenrodowskie stało się mym ideałem...
Oto klucz całego życia mojego...
Widzisz przed sobą wcielenie téj idei człowieka, który jéj poświęcił wszystko, który żył dla niéj, frymarczył sercem, złamał wolę, usta nauczył kłamać, twarz nie mówić nic — duszę leżeć pod ryglem zamkniętą.
To obcowanie z ideałem wzmocniło mnie, dało mi doznać rozkoszy nadzwyczajnych i nieopisanych męczarni... Wiedziałem, że do wallenrodowstwa mojego