Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/335

Ta strona została skorygowana.

— Więc zginiemy, rzekł — w najgorszym razie zginiemy bohatersko, heroicznie, ze śpiewem na ustach... z okrzykiem, który sta lat grzmieć będzie nad głowami zabójców... Nasz zgon wyciśnie na ich czole piętno wiekuiste hańby i każdy Moskal odtąd będzie się nazywał katem, na czole ich i pokoleń z nich zrodzonych... czytać będzie przyszłość to wiekuiste

Kat...

— Zakryją stygmat sztuką złota! szepnął jenerał... wzdychając...
Rozmowa przeciągnęła się długo, ale nastrojona na tę nutę żałobną cała była smutkiem... tęsknicą... Oba bracia przeczucia mieli przyszłości czarne... Albin zresztą nie rachował na długą a chciał ją mieć tylko pełną blasku i chwały, choćby męczeństwa...
Tak mówiąc o wszystkiém... bo Albin już nie miał tajemnic dla jenerała, jak skoro przekonał się, iż do pracy narodowéj należał, — wspomniał téż o chwili rozpaczy i zwątpienia, które o mało nie przypłacił śmiercią... Opowiadając o tym wypadku — nie mógł pominąć swojego zbawcy, wymienił więc imię Arsena Prokopowicza...
Usłyszawszy je, Stanisław zbladły przypadł do brata i pochwycił go za ręce, nie dowierzając swym uszom...
— Mów! zaklinam, mów wszystko a wszystko, co tylko wiesz o tym człowieku... jest to mój najzaciętszy