Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/353

Ta strona została skorygowana.

wagi — rzekł, musiałem telegrafować do Paryża, do Warszawy... na wszystkie strony... a dziś czekam odpowiedzi i siedzę.
Nieprawdaż Arsenie Prokopowiczu, że dzień spędzim razem?
Pytanie musiało być niezręczne, gdyż Moskal spojrzał zdziwiony...
— Chciałbym trochę choć odpocząć — dodał Albin, rzucając się w krzesło, od wczora prawie jestem na nogach, czuję się osłabionym... potrzebuję wytchnienia... a wy? macie co pilnego do roboty?
— Ja... ja? rzekł powoli Arsen... tak dalece nic, pójdziemy razem na śniadanie... no! poteém... zobaczym. Obiad w hotelu... A kiedy się spodziewacie odpowiedzi na telegramy wasze?
— Nie wiem, każdéj chwili.
— Nie ma tu kogo z takich, coby wam lub mnie widzieć się z nimi i pogadać wypadało? hę...
— Nikogo, oprócz... wodza... rzekł Albin.
— Nu! temu, ja wiem, pilnoby było wszystko zaraz w garść wziąć — odparł Arsen... To paplacz... no — ale i jegoby warto zobaczyć i — wypatroszyć. On ma swoich w kraju...
— Teraz już nie, podchwycił Albin, wpływ jego zmniejszony a raczéj zredukowany do zera...
Arsen nic nie odpowiedział... Dał mu się Albin ubrać powoli, przygotować do wyjścia i w duszy posta-