Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/372

Ta strona została skorygowana.

choć w kościele było przepełniono... potrafiła się środkiem jego przebić ku nawie bocznéj... Dostawszy się tu, wprost dążyła ku jenerałowi... minęła go, poszła daléj, rzutem oka wybrała sobie konfesyonał naprzeciw niego i oparta stanęła tak, aby w twarz mu patrzeć mogła. Ale jeśli tym sposobem wejrzenie jego zwabić chciała, omyliła się wielce. Jenerał wcale nie patrzył na ludzi, cały był w myślach zatopiony...
Z za czarnego woalu wzrok ścigał go długo, uparcie, aż wreście, jakby istotnie miał jakąś nad nim władzę, ściągnął jego wejrzenie, niby z musu zwrócone... Stanisław nie mógł widzieć twarzy ani się jéj domyśleć, postać téż była osłonioną... a mimo to zadrzał, spotkawszy tę tajemniczą czarną kobietę zwróconą ku sobie — i drapującą się jakby posąg tragiczny. Kilka razy oczy jego odwracały się od niéj i powracały znowu jakby zaniepokojone jakąś zagadką... Naostatek zmusił się widać do zaniechania badania tego i, zwiesiwszy głowę na piersi, nieruchomy tak pozostał.
Postawę tę i dla tego przybrać był zmuszonym, że nie tylko ta pani ale cały kościół się w niego wpatrywał, był widocznie przedmiotem zajęcia tłumu... Ciśnięto się, aby go zobaczyć...
Nabożeństwo rozpoczęło się, odbyło w pośród łez pułkownikowéj i Michaliny, które za woalami płakały rzewnie... a że mowy żadnéj nie było i być nie mogło, skończyło się téż nie długo... Zagadkowa postać do-