Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/382

Ta strona została skorygowana.

serca... jam go przybyła prześladować sobą... mój wzrok jest dlań razem zabójczym... ja go ścigać będę.
Arsen ruszył ramionami. — No! no! zawołał, strzeżcie się, od takiéj zemsty do nowego bałamuctwa i wpadnienia w sidła niedaleko...
— Mnie! o! to prawda, że wy mnie téż znacie doskonale..
I odchodząc, wskazała mu drzwi milcząco.
— Dobrze, dobrze, idę już Maryo Pawłówno, idę — rzekł, biorąc za kapelusz... ale zaklinam was..
Jenerałowa drzwi zatrzasnęła za sobą. Arsen Prokopowicz położył kartę ze swoim adresem na stoliku i — wyszedł. Subretka, stojąca na kurytarzu, przez pamięć trzyrublówki, uśmiechnęła mu się wdzięcznie.
Życie Arsena Prokopowicza wszędzie było zagadką, ale w Warszawie, gdyby go kto był chciał śledzić — stałoby się niezrozumiałym logogryfem...
W istocie każdy krok jego miał inne znaczenie, nie będące w żadnym związku z poprzedzającym, dziś nie trzymało się jutra... a słuchając dowodzeń i argumentów, przy największém pobłażaniu — i wyrozumiałości, najpowolniejszy ze skeptyków musiał go uznać komedyantem pierwszéj wody. Nic go nie kosztowało wiernopoddaństwo i rewolucyjność, liberalizm konstytucyjny, socyalizmu apologie i absolutyzmu obrona.
Dzień ten szczególniéj obfity był w różnego rodzaju zaproszenia. Arsen był zaproszony do królewskiego pa-