Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/390

Ta strona została skorygowana.

że na szarpie chusteczkę od nosa obraca, a przyjaciel patrzał w okno, przez które nic nie było widać. Natychmiast prawie gospodyni zaczęła rozpytywać o Petersburgu. Arsen Prokopowicz postanowił nie dać uczuć że wie, iż mu nie dowierzają, ale zrozumiał — jakąś zdradę.
Widocznie stronili od niego wszyscy... Posiedział godzinę, mówił wesoło, śmiał się, dowcipkował, polityki już prawie nie tknął, i — wyszedł najserdeczniéj się żegnając... ale na ulicy spiesząc do hotelu, ogarnięty został niepokojem, który sam pochód jego zdradzał.
— Że coś jest, że ktoś mi stołka przystawił, nie ulega najmniejszéj wątpliwości, rzekł. Mógł to tylko uczynić ktoś taki, co mnie... dawniéj i lepiéj zna... a jeźli co powiedziano na mnie... to... nie małego. W dzisiejszym czasie podejrzenie o zdradę i o to, co oni nazywają szpiegostwem, pachnie sztyletem... Któż wie, może już jest dekret na mnie...
To mówiac, przyspieszył kroku, oglądając się bacznie, czy kto nie idzie za nim... Strwożony dopadł swojego pokoiku i — zamknął się w nim na klucz...
Pierwszém staraniem było dopaść do angielskiéj szkatułki, w któréj miał papiery. Szkatułka ta, ze szczególném staraniem wykonana w Londynie, zamykała się na litery i nie mogła być otwartą... a od pochwycenia jéj broniły śruby przytwierdzające ją do podłogi...