Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/400

Ta strona została skorygowana.

— Stryjeczną siostrą, ale zkądże wy ojcze go znacie? Wszak go nie ma biedaka, musiał się skryć gdzieś, póki burza nie przeminie.
— I o tém wiem, odparł ksiądz, uśmiechając się, bom... (zniżył głos) ukrywał go w pierwszéj chwili niebezpieczeństwa...
— A teraz?
— O! już o nim nic nie wiem! zawołał mnich..
Jenerał mówił z matką i umyślnie zdawał się nie chcieć słyszeć tego urywka rozmowy. Godzina była już dla O. Athanazego spóźnioną, wstał i począł się żegnać. A gdy z kolei przystąpił do jenerała, ponowił uścisk i błogosławieństwo, Stanisław przeprowadził go z salonu...
Dwie kobiety zostały na chwilę same...
— Moja droga mateczko, odezwała się — szybko i żywo Michalina — jakie my biedne jesteśmy! Życie teraźniejsze tak nas jakoś oddziela od najbliższych, że powiedzieć możem, iż ich nie znamy... Biednego, poczciwego Albina ja dopiero dziś znam lepiéj, a... (zawahała się) a waszego jenerała dotąd nic a nic...
— W tém nie ma nic dziwnego, smutnie odpowiedziała pułkownikowa, myślicież, że ja go znam? Ja go przeczuciem odgaduję... Z nim to nie mogło być inaczéj...
Jenerał wszedł nazad...
Na czole jego tego dnia wisiała chmura czarna...