Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/401

Ta strona została skorygowana.

widział wypalone oczy Maryi Pawłownéj, zwrócone na siebie i groźnego a smutnego ich wyrazu zapomnieć nie mógł. Przyjazd jéj był dlań straszną groźbą... czuł się może swobodniejszym, dopóki o niéj mógł zapomnieć.
Pod wrażeniem tém roztargniony był, smutny, i draźnił Michalinę swém posępném milczeniem. Szczęściem rozmowa przeszła na Albina, jego życie i śmierć... a jenerał mógł już być tylko słuchaczem...
Tak upłynęła część wieczora... a pod koniec jego Misia potrafiła nareszcie dobyć kilka słów z milczącego jenerała...
Cóż z tego? mówić naówczas o czém inném jak o otaczającém nie było podobna... a zdania jenerała w sprawie kraju niepodobieństwem się było dowiedzieć. Ta tajemnica draźniła Misię.
— No? a jeśli przyjdzie do... wybuchu — cóż pan zrobisz w takim razie? zapytała z dziecinną natarczywością.
— Ja mam nadzieję, że do tego nie przyjdzie — odpowiedział Stanisław.
— Ale gdyby przyszło?
— Czy pani sądzisz, że mógłbym pójść i kazać strzelać lub bić się z jéj i moim bratem??
Odpowiedź nie była wyraźną, ale dawała do myślenia.
— Czy pan szczerze jesteś przekonanym, że wybuchu uniknąć można?