Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/43

Ta strona została skorygowana.

Wdowa westchnęła, stary już miał odejść, wstrzymała go jeszcze.
— Mówże mi, mów, proszę cię — jaka ona jest?
— A no, ja już zdaje się powiedziałem wszystko... wybąknął Mateusz — nic to tam osobliwego, ale zna ludzi, przywykła rozkazywać i trzęsie całym światem.
Już tego nie mogę powiedzieć, że choć prawda, wstydu nie ma, śmiała tak, że się człek stary czasem za nią rumieni, ale w salonie, proszę jaśnie pani, wygląda gdyby cesarzowa... I gra to i śpiewa i maluje i pisze i czyta i gada wszystkiemi w świecie językami, a mówią, że tak mądra, jak rzadko druga, z pozwoleniem, kobieta... Ludzie do niéj dosyć przywiązani, mówią prawda, że szparka i ostra, ale szczodra i hojna i ludzka gdy pod dobry humor...
— Jakżeś uważał, czy Staś... zapytała pułkownikowa, ulega jéj?
— Ale gdzie tam, proszę jaśnie pani, ofuknął Mateusz, jeszczeby téż czego!? to ona przed nim na palcach chodzi i pyły zdmuchuje... Nieraz jak się zachmurzy, jak poczną coś z sobą szwargotać po francusku, czego ja nie rozumiem, to tylko z głosu rozpoznać mogę, że on ją łaje, ona płacze, pada przed nim, ręce łamie... Ale że kobieta zręczna i urokliwa i wie jak sobie począć, to co? proszę pani — on będzie łajał, ona płakać będzie a naostatku na swojém postawi i zrobi co zechce...