Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/439

Ta strona została skorygowana.

a wówczas będzie to samo już zdradą, dezercyą, nie potrzeba będzie dowodów, wywodów... prosto kulą w łeb...
|O! o! kochana pani, dodał — teraz go ująć, byłoby mu oszczędzić połowę męczarni... niepewności, — strachu — teraz go ująć! mógłby się wykręcić i panibyś się jeszcze gotowa rozczulić... On sam nam wpaść musi w ręce jak zwierzyna, którą rozumni poganiacze pędzą na strzelca...
— Nie chciałabym w was mieć nieprzyjaciela — szepnęła jenerałowa.
— Bardzo mi to pochlebia, odpowiedział gość z ukłonem, ale to naprzód niemożliwe, powtóre wszystko w rękach pani...
Mówmy o czém inném... Po co tu siedzieć? po co? zostaw go pani mnie a sama powracaj. —
— Daj mi pokój...
— Ale nie, ja nie mogę patrzeć na niepotrzebne męczarnie... sama atmosfera tego kraju nieprzyjemna dla kobiety, za ostra. Nam to co innego, my pijemy wódkę i jemy pieprz turecki, od którego podniebienie obłazi, wam potrzeba do życia wrażeń miłych — nam szczypiących... Tu wkrótce wytrwać nie będzie można.
— Ale Warszawa spokojna!
Moskal się uśmiechnął...
— Nie życzę Petersburgowi, aby kiedykolwiek był na ten sposób spokojny... W téj chwili gra się z niemi