Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/456

Ta strona została skorygowana.

Przeszedł się po pokoju parę razy i zwrócił ku Michalinie.
— Zagraj mi pani co! zawołał nagle.
— Zagrać! co? ale ja oprócz Boże Zbaw Polskę, nicbym nie potrafiła...
— Wiesz pani co... nie możesz nie umieć téj pieśni, która ojcu mojemu towarzyszyła w boju... słyszał ją i wasz, pamięta, a łzy mu pewnie wyciska... Zagraj pani: Cześć polskiéj ziemi! cześć...
Michalina na to niespodziane wezwanie pobiegła żywo do fortepianu, otworzyła go, ręce jéj zadrżały.
— Nie — rzekła, nagłém wspomnieniem wzruszona bo Albin pieśń tę śpiewał dawniéj — daruj pan, nie mogę! I rozpłakała się. Stanisław, jakby się uląkł własnego żądania, począł ją przepraszać.
— Ale to ja was winnabym przeprosić, odezwała się powoli Michalina... nie gniewajcie się, przyczyna we mnie... Nie odmówiłabym wam... ale dziś, dziś mi właśnie cośkolwiek zagrać trudno.
— Dla czego?
— Zostaw to pan przy mnie...
— Rozumiem i nie potrzebuję pytać. Władek poszedł.
— Pan wiesz...?
— Domyślam się.
Zamilkli... on przechadzał się znowu.
— A! tak, panie Stanisławie, dodała lękliwym gło-