Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/460

Ta strona została skorygowana.

— Dziś, rzekł, gdy będę dawać dobranoc, niech mateczka na wspomnienie chwil dawnych starego Stasia swego tak pobłogosławi, jak go to niegdyś po pacierzach błogosławiła w kolebce.
— O! z duszy, serca! zawołała rozrzewniona matka, teraz i zawsze, moje dziecko, serce moje błogosławi ci na drogę życia... na wszystkie godziny.
Łkanie przerwało mowę... uścisk cichy, długi, serdeczny, macierzyński i przyciśnienie do piersi zamknął ten epizod rozmowy, któréj Misia zmięszana przysłuchiwała się z daleka,
— Nie chcę wrażenia téj chwili uroczystéj, słodkiéj zatrzeć w sobie — rzekł jenerał — pójdę już. A ponieważ mateczka mnie pobłogosławiła, niechże jeszcze dorzuci mi do téj pociechy panna Michalina przebaczenie za wszystkie winy moje i przejedna się ze mną, podając mi rękę na — dobranoc i pożegnanie.
Misia postąpiła, nic nie mówiąc, ku niemu i wyciągnęła ręce obie. Oczy ich się spotkały jakby w życiu po raz pierwszy, dziewczę było rumiane, żołnierz blady... ścisnęły się dłonie drzące... i Stanisław wzruszony zatrzymał na chwilę rękę Michaliny, składając na niéj pocałunek, od którego zadrżała.
— Dziękuję pani! szepnął jenerał... dobra noc i — bądź zdrowa...
Podszedł jeszcze ku matce, spojrzał potém na Misię i drzwi zamknęły się za nim. Dwie kobiety długo