Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/465

Ta strona została skorygowana.

nął ze strachu, ale usta sobie zatknął i załamał tylko dłonie...
Jenerała nie było!!
Teraz wczorajszy datek, list dzisiejszy, porozrzucana odzież, tłómaczyło się wszystko... Ale dokąd się udał? Gdyby urzędownie wykomenderowany odjechał, inaczéjby to wyglądało. Maciéj jedno tylko odgadł z łatwością.
— Poszedł do powstania!!
Ta myśl wstrząsnęła nim, położenie było trudne, w pierwszéj chwili pobiegł i wszystkie drzwi pozamykał... pomyślał natychmiast, iż należało jak najdłużéj taić ten wypadek... Trzeba było rozważyć, jak to uczynić... Siadł, popłakał stary, ale gdy po tém wstał z krzesła nieco uspokojony, cały już plan miał osnuty...
Wziąwszy klucze od mieszkania, powoli ocierając oczy poczciwy stary wiarus zapowiedział służbie na dole, że jenerał jest słaby, żeby najmniejszego nie robiła szmeru, że jego posłał po doktora a w domu nakazał jak najcichsze zachowanie się. Jeżliby zaś kto przyszedł, polecił powiedzieć, że jenerał chory na wysypkę i doktor mu zakazał przyjmować...
Maciéj spojrzał na zegarek, było już po ósméj, godzinek wprawdzie nie odmówił, ale z panem Bogiem był w tak dobréj zgodzie, iż pewien był, że mu to wybaczy...
Trzeba było koniecznie się kogoś poradzić, ale kogo?... Lękał się babskich plotek... przecież długo my-