Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/512

Ta strona została skorygowana.

Jeśli tak panie jenerale wszędzie, to pono niedaleko zajedziemy.
Władek i Zbyski spojrzeli po sobie.
— Ale człek choć nachlasta Moskali nim oni chlasną, dodał stary... tyle satysfakcyi. Dobre i to. Juści téż za długośmy siedzieli spokojnie, trzeba było huknąć: Jeszcze Polska nie zginęła, bobyśmy ją śpiewać zapopomnieli... Aż dusiło..
— Mój Macieju, rzekł ściskając go Zbyski... na dziś dosyć, idź odpocznij.
— Jabym jeszcze jajecznicy zrobił, jak bywało ojcu nieboszczykowi w czasie kampanii, tylko bieda, że jaj nie ma...
— Na jutro to odłóżmy! przerwał Zbyski... dobranoc.
— A na którą komenderówka?
— Jak najraniéj, dodnia...
Po żołniersku obrócił się stary i mimo wyreparowanych nóg wyszedł nakuliwając.
Dwaj pozostali, długo milcząc, patrzali na siebie... Ścisnęli się za ręce... pocieszyć się nie było czém. Władek był blady, wymęczony, mizerny, smutny.
— Panie Stanisławie, odezwał się, żeś poszedł, święcie i zacnie zrobiłeś, ale, czyś idąc, miał wyobrażenie co tu u nas znajdziesz?
— Zupełne — rzekł Zbyski spokojnie, wiedziałem