Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/53

Ta strona została skorygowana.

matkę, ale się wzdrygnął sam, a Mateusz byłby na żaden sposób na to nie pozwolił.
Dopiero gdy ślady wszelkie téj, co wczoraj tu była panią wszechwładnuą, zniknęły — jenerał odetchnął swobodniéj, czoło rozjaśniło mu się nieznacznie, oczy zwilżyły... siadł w krześle, nasłuchując i oczekując przebudzenia pułkownikowéj. W całym domu nakazana cisza... najmniejszym szelestem nie była przerwaną..
Spłakana kobieta, usnąwszy nadedniem snem gorączkowym — długo téż na dzień obudzić się nie mogła. Dopiero po dziewiątéj westchnienie głębokie posłyszał syn, siedzący przy drzwiach na straży.. potém ruch...
— Matko.. ja tu jestem! zawołał głosem przejętym.. Staś twój czeka u progu.. I drzwi otwarły się żywo, a syn rzucił się do nóg pułkownikowéj, która, o wszystkiém zapomniawszy na chwilę, namiętnie, gorączkowo, głowę jego do piersi tuliła. Snem nieprawdopodobnym wydał jéj się dzień wczorajszy, wczorajsze łzy, upokorzenie, przestrach.. patrzała na niego i napatrzyć się dziecka nie mogła. Zdawało się, że chciała wyczytać z twarzy wszystko, co przeżył od tego czasu jak go nie widziała, co myślał, czuł.. odbolał.. że chciała upoić wzrok widokiem dziecięcia.. jedynego, ukochanego..
Jenerał także był wzruszony do głębi, choć sołdackie nawyknienie kazało mu tłumić w sobie wybuch uczucia.. Całował ręce matki i śmiał się a łzy miał w oczach..