Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/547

Ta strona została skorygowana.

moje... klejnoty... dobra... siebie... wszystko... daj mi pani człowieka! człowieka... jam sama tu... jam obca!!
Mówiąc to, znowu odzyskiwała energią... wstała.
— Tak, rzekła, potrzeba wszystkiego próbować... zrobić co może człowiek... a pani! pani jesteś czystą i pobożną, twoich modlitw Bóg może wysłucha, módl się... módl się za niego...
Nie dokończyła... schyliła się, całując ją w ramię i znikła...
Niemym świadkiem téj sceny była za drzwiami stojąca Michalina, weszła ona wypadkiem i nie śmiała progu przestąpić, nie straciła wyrazu... jak przybita stała, nie mogąc się ruszyć... Właśnie tego dnia wiadomość o losie, jaki spotkał Stanisława, miała w liście Władka nadesłaną... Władysław marzył, że ujść może pod cudzém nazwiskiem sądu zbyt srogiego, a z Syberyi — uciec potém. Marzył, jak naówczas marzyli wszyscy oni, bo dla nich niepodobieństw nie było. I wiele z tych marzeń najcudowniejszym ziściło się sposobem... przez Chiny... dostawali się tułacze do Francyi, która ich przyjąć nie chciała — wstawali z mogił... wracali z drugiego świata!!
Z tym listem nosiła się, nie śmiejąc nic powiedzieć a teraz nie miała odwagi wnijść... nie wiedziała co począć...