Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/580

Ta strona została skorygowana.

szedł i nie dowiedział się o niego... zaprowadzono go do lazaretu... W izdebce osobnéj, widocznie przygotowanéj troskliwie, znalazł podrzuconych wiele rzeczy, które mu pobyt mogły uczynić znośniejszym...
Na oknie, jakby od niechcenia, rzucono kilka książek francuskich... Nie były one pierwszemi lepszemi pożyczonemi w czytelni... ale dobór ich zdradzał chęć przywróenia smaku do życia... Wszystkie mówiły o Paryżu, o świecie, o roskoszy bytu... z tą płochością francuską, która unika zetknięcia z czémś powaźniejszém, aby mogła obejść uśmiechem zagadnienia życia i dowcipem porozcinać jego węzły święte... Nie zgadzały się one z usposobieniem więźnia... ale jenerał pochwycił je z ciekawością. Żył tak długo w atmosferze ofiar i ideałów, że ta proza powszednia wydała mu się strawą pożądaną, po raz pierwszy od dawna uśmiechnął się nad kartami tych książek, pisanych tylko, by zabawić i okłamać...
Rozmowa z Maryą była mu jeszcze przytomną... Ona właśnie skarżyła się na tego ducha, który w przysłanych książkach panował. One żyły tém, czém żyło najwytworniejsze towarzystwo petersburgskie... W istocie jest to jego znamieniem i charakterystyką, że w sobie łączy sceptycyzm i ironią cywilizacyi zepsutéj z realizmem barbarzyństwa również zepsutego.
W barbarzyństwie ludów Wschodu jest pewne tchnienie ideału... coś dziko majestatycznego... czasem się