Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/616

Ta strona została skorygowana.

niewolą... bawiący się i szalejący jak żaki... nie żalże ci go? nie litośćże patrząc na to porywa?
— Litość, żal? odparła kobieta — ja nie wiem, jeśli zawsze ma być lud ludem, czyż nie lepsza dlań taka zabawka dziecinna niż rozdziczałe namiętności polityczne i szarpanie się po ulicach dla nieznanych bohaterów i niepojętych myśli.?
Mężczyzna zamilkł.
Wrzawa panująca na Toledo już ku Santa Lucia inny przybierała charakter, odpust tam nie sięgał, tu było królestwo Lazzaronów, a noc pogodna rozbudzała ich właśnie ze snu na łodzi, do pracy, do rybołowstwa... Jak czarne cienie włóczyli się z wiosłami w ręku nawołując rybacy... Morze wygładzone marszczyło się tylko z lekka u brzegów i każda jego fala przybijająca fosforyczną frędzelką iskrzyła się obumierając na piasku... W dali jak czarny sarkofag z jedném czerwoném polyfemowém okiem stał Castel del’ovo, tajemniczy grobowiec, na skale wśród morza... zawsze zamknięty, wiecznie milczący lub niewidzialnemi działami zwiastujący gniewy i radości swoje...
Tu w gospodzie Crocelle wprost naprzeciw Capodimontę, u wrót Villa Reale, mieszkali ci, których gonimy wracających ze cmentarza. Czytelnik poznał w nich może lub się domyślił jenerała naszego i jenerałowéj Maryi Pawłownéj. Kilka lat w obojgu tych ludziach wiele zmian sprowadziło...