Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/617

Ta strona została skorygowana.

Są lata, które płyną bez śladu, są godziny, co się piętnują gorącém żelazem. Takiemi były dla tych dwojga ludzi przebyte po burzach i dramatach polskiego powstania 1863 r. — miesiące, tygodnie, godziny spoczynku i rozmyślań nad brzegami sinego włoskiego morza. Marya woziła schorzałego, wpółumarłego swego męża, szukając dlań ciszy... powietrza, coby odżywiło, widoków, któreby z duszy wywołały choć uśmiech zapomnienia. Jenerał ciągle jeszcze pamiętał, że umrzeć nie umiał, że uląkł się śmierci i nie dosiągł bohaterstwa, którego czuł piękność a postradał doń zdolność. Uważał się za znikczemniałego i spodlonego odstępstwem... za zdrajcę, chociaż nim nie był... Najdziwniejszych uczuć sprawą on, co z Polską powstańczą pojednać się nie umiał i zgodzić, teraz Polskę całą kochał znów miłością wielką i płakał gorzko nad jéj losami. Stała mu w oczach męczennica ze skutemi dłońmi, ze strugami łez krwawych, obluzgana błotem potwarzy...
Marya szukała wnijścia do téj duszy zapieczętowanéj straszliwym bólem i znaleść go nie mogła. Sądziła, że się ono otworzy na widok natury czarownéj, pod wrażeniem arcydzieł sztuki, od dźwięku pieśni, od tęczowych promieni obrazów... od tego wesela napastliwego, któremi brzmiały Włochy nawet okute...
Pojechali do Włoch... mieszkali znowu w téj Genui, gdzie ich raz Arsen Prokopowicz wyszpiegował...