Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/619

Ta strona została skorygowana.

zestarzeć zapomnianym, niewidzianym umrzeć i zostać ukrytym na wieki.
Lecz gdy się odrobina życia rozbudziła w nich obojgu i jenerał począł wychodzić z tego marazmu, jaki go męczył lat parę, — razem z władzami innemi odżyła pamięć nieubłagana i nieuleczona tęsknota... Wśród ciszy wieczora, gdy tylko mruk fali zdala roztrącającéj się o skały i szelest laurów rozkwitłych dochodził uszów, a na ciemném tle niebios latały złociste muszki... w oczach wygnańców zjawiały się blade przeszłości obrazy... Fala Sorrentyńska śpiewała... mazurka Dąbrowskiego i Boże coś Polskę... na czarnych nocy kortynach widniały obrazy męczeństw sroższych niż w San Stefano Rotondo....
Jęk z dali od ziemi ucisku przylatywał aż tutaj i do serca się cisnął... Załzawione oczy staréj macierzy patrzały na Stasia... a śmiech szyderczy znowu szeptał mu — Tyś ojczyznę zdradził... Tyś matkę porzucił. Troskliwa o męża, bo żyła w nim tylko i dla niego, bo dlań się prawie Polką stać umiała, Marya myślała co z nim pocznie i dla niego. Sucha ta gałąź musiała odkwitnąć jeszcze.
Z troskliwością niewieścią badała go i przemyśliwała nad nim... a że radzić się nie miała kogo, radziła serca. Ona w tych gajach pomarańczowych tęskniła ku północy... i on téż tam ciążyć musiał... Kraj pod panowaniem Rosyi był im zamknięty... ależ to nie