Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/652

Ta strona została skorygowana.

Era słowiańska przychodzi. My barbarzyńcami byliśmy, dodał, no tak, ale w téj skorupie barbarzyństwa przechowała się pierwsza może i najstarsza tradycya ludzkości, jądro żywotne. My mamy młodzieńczą siłę do wyrobienia z siebie nowéj cywilizacyi.
Jenerał się uśmiechnął.
— Słyszałem to, rzekł — rzecz nie nowa, są i w Rosyi ludzie, co tak mówią. Szkodo tylko, że ci, co się z tą mrzonką noszą, nie uczyli się historyi lub nie zrozumieli.
— Proszę! proszę! wytłómaczcie! słucham, rad jestem i odpowiem, odparł ochoczo Ilija Michajłowicz...
— Cywilizacyi dwóch właściwie nigdy na ziemi nie było, rzekł jenerał, jedna wyrastała z drugiéj i na drugiéj; wszystkie jak ogniwa jednego łańcucha wiążą się z sobą. Jeśli się od pnia głównego odłamała jaka gałąź sucha, nie puściły z niéj już liście ni korzenie. To, co wy zowiecie pierwotną tradycyą i macie za wyłączną własność słowiańskiego plemienia, jest po prostu znanym stanem przechodnim, zacofaniem tylko i opóźnieniem. Nie może Rosya zużytkować swych młodych sił inaczéj, jak czerpiąc ze źródła téj saméj cywilizacyi, którą zgniłą nazywa...
— Tak! aby z niéj zaczerpnąć fusy i męty... odparł Nizin — ech! ech! panie szanowny... Jeśli się człowiek lub naród tak poczuwa do wielkiego posłannictwa jak my dzisiaj... to je mieć musi...