Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/662

Ta strona została skorygowana.

i rozumu bił z jego czoła i oczek, pokrytych złotemi okularami. Głowa była nieco wyłysiała, ale czaszka zyskała na tém, piękne odsłaniając kształty. Z trudnością poznać było można, do jakiéj należał narodowości twarz uspokojona traciła cechy plemienne, dopiero gdy się rozśmiał, wschodnio-tatarska krew zdradzała się w wyrazie ust otwartych. Był to wszakże wyszlachetniony już téj krwi potomek, a ruchy i postawa oznaczały człowieka nawykłego do wyższego towarzystwa,
W chwili gdy zwolna i ostrożnie drzwi loży otwierał i zapuszczał w nią wzrok ciekawy, Marya Pawłowna i jenerał odwrócili się razem i pozostali jak wryci. Mężczyzna przybyły jeszcze się wahał z powitaniem, potém uśmiech grzeczny rozwiązał mu usta, zwrócił się do jenerałowéj i odezwał po francusku.
— Jakimże cudem Maryą Pawłownę szczęście mam spotkać? A! ależ to najszczęśliwszy z cudów, jaki mi się mógł w Wiedniu przytrafić! Oczom mym przed chwilą wierzyć nie chciałem. Sądziłem, że mnie mylą. Lecz nie ma dwóch Maryi Pawłowien na świecie!
Jenerałowa pobladła trochę, podała mu rękę powoli i bez wielkiéj oznaki radości, uśmiech wymuszony przebiegł po jéj ustach...
— Maryi Pawłownéj — rzekła cicho — nie ma już na świecie, Mości książę, widmo jéj tylko snuje się jeszcze po ziemi.
— W parze z widmem zmarłego Stanisława Kar-