Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/663

Ta strona została skorygowana.

łowicza — rzekł kniaź, dając rękę jenerałowi, który ją w milczeniu uścisnął, zmięszany równie jak żona. — Same więc cuda, o których tłómaczenie, z góry zapowiadam, że pytać nie będę. Proszę być spokojną, Maryo Pawłowno, un homme du monde, znający swe obowiązki, nie dziwi się niczemu, nawet umarłym chodzącym po świecie... Rad jestem, że was widzę i dość mi na tém...
Bądz książę pewien, że ja niemniéj mu rada jestem... odpowiedziała jenerałowa... odpowiadam za siebie i za mojego męża. Na tym ostatnim wyrazie położyła nacisk umyślnie. Kniaź, siadając na taborecie w głębi loży, spojrzał tylko na Stanisława i skłonił głową...
— Cóż książę robisz w Wiedniu? nie jesteś w służbie? przeniósłeś się li z wojska do dyplomacyi? Ale naprzód, czy wolno go o to pytać?
Kniaź skłonił się znowu, uśmieszek niedostrzeżony przebiegł mu po ustach... myślał trochę, co ma odpowiedzieć.
— Ja? — rzekł w końcu — byłem trochę chory, jeździłem do Gasteinu, jakiś czas jeszcze myślę przepędzić dla spoczynku w Wiedniu... dostałem urlop nieograniczony... Bawię się — szukam rozrywki. Wiedeń jest stworzonym dla tych, co się chcą skąpać w Lethe zapomnienia... można się zanurzyć i zostać dla całego świata niewidzialnym... no! chybaby się na taką po-