Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/665

Ta strona została skorygowana.

— Tak, nie inaczéj — zawołał kniaź widocznie zmięszany — ale teraz już zapóźno, a wprzódy musiałem siedzieć w Gasteinie.
— Właśnie na zimę wszyscy do Włoch jeżdżą.
— Maryo Pawłowno! czyżbyście się mnie ztąd pozbyć chcieli? — rozśmiał się przybyły... a to niewdzięcznie.
Jenerał patrzał nań, nic nie mówiąc.
— Dawnoście z Petersburga?
— Przed paru miesącami opuściłem go — rzekł kniaź — i wcale doń nie tęsknię. Dawniéj Petersburg był bardzo miły, dziś w nim zamieszkały troski. Rosya ma wiele do spełnienia dla uratowania teraźniejszości, dla przygotowania przyszłości... Musimy pędem biedz, aby zachód doganiać... iglicówki, działa gwintowane, kartaczownice... koleje... i dyplomatyczne kręcielstwa... wszystkiego uczyć się trzeba razem.
Wszyscy milczeli, wspomnienie Rosyi, polityczny zakrój dany rozmowie powiały chłodem. Kniaź to zrozumiał i zręcznie zwrócił się zaraz ku innéj treści.
— Przekonany byłem — rzekł — że Wiedeń jest miastem niemieckiém... Tymczasem prawie do bram jego mógłem się rozmówić a przynajmniéj zro-