Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/667

Ta strona została skorygowana.

— Stanisławie Karłowiczu, westchnął, wszystko ma swój czas... jam już postarzał.
— A czém się skorupka za młodu napije... wrzuciła jenerałowa.
— Tego już na starość ma dosyć i nie połyka więcéj, dokończył kniaź.
Potém jakby zwracając rozmowę: s
— Państwo mają tu znajomych?
— My? upiory? jakże chcecie? — odpowiedziała Marya — każdy od upiora ucieka... nie mamy żadnych...
— A! Maryo Pawłowno, Stanisławie Karłowiczu, jeśli tak, na miłość Bożą... nie odrzucajcież stręczącego się wam starego znajomego i sługi.
Złożył ręce.
— To mybyśmy was o to prosić powinni — grzecznie ozwała się Marya.
— Gdzież mieszkacie państwo?
— Hotel Munsch..
— Najdroższy w mieście, ale bardzo dystyngwowany... ja — dodał kniaź — po namyśle, po rachunku wyniosłem się z Hotelu na mieszkanie prywate... bardzo skromne. Ten nieszczęsny tytuł mój wszędzie drogo przypłacić muszę.
Podniesiono kurtynę, kniaź wstał i pożegnał, wyszedł... Jenerał lżéj jakoś odetchnął. Ha, szepnął do żony, trudno to podróżować po świecie, gdy się dla