Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/685

Ta strona została skorygowana.

rzenia zostawione dla nich bilety wizytowe kniazia, Nizina i Polaka, który się Turem nazywał... Dowiedziawszy się godzin, w których wstawali, przyjmowali, wyjeżdżali z domu, kiedy byli razem lub sami — Arsen podziękował szwajcarowi i zniknął. Po drodze plan już był osnuty... Prawdę rzekłszy, obawiał się nieco jenerała, który rozgniewany mógł nie być łagodnym, daleko mniéj kobiety, o któréj łaski teraz wcale nie dbał, pragnąc tylko pomścić się na niéj. — Ponieważ Stanisław zwykle sam wychodził rano a pani zostawała w domu, Arsen postanowił nazajutrz oddać jéj, jak nazywał, czołobitność.
Wrócił do domu spokojny o swoją aptekarzową, że choć się pakuje, nie wyjedzie pewnie. — Zastał ją téż na kuferku siedzącą, więcéj gniewną niż zmartwioną, pożartował obojętnie i cofnął się do swego pokoju na herbatę z rumem.
Noc przepędził niespokojny, nie mogąc usnąć do rana; jakkolwiek człowiek wytrawny namiętnym był, gdy mu się wyrządzenie zła komu nadarzało... Nic go już teraz tak nie poruszało jak to żółciowe zemsty nasycenie... Śmiał się ciągle na samą myśl wrażenia, jakie wywoła... a gdy nadedniem usnął, marzył o rozmowie z Maryą Pawłowną. Głęboko potém i twardo zasnąwszy znużony, nie zbudził się aż dobrze około południa i przestraszony, by mu chwila sposobna się nie wyśliznęła, ubrał się na prędce, biegnąc do Munsch’a.