Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/688

Ta strona została skorygowana.

nalny wmięszanym być może, i już się cofał do drzwi, chcąc uciekać, gdy te się otwarły, jenerał stanął w progu, jednym rzutem oka zmierzył salon, zobaczył leżącą na ziemi żonę, stojącego wybladłego ze strachu Arsena i bez namysłu oburącz chwyciwszy za piersi nikczemnika, który składał dłonie, nie mogąc słowa wymówić, cisnął go przez otwarte jeszcze drzwi na wschody. Łoskot spadającego z pierwszego piętra człowieka całą służbę hotelową wywołał.
Jenerał klęczał już przy żonie, z któréj czoła lała się krew... oczy jéj były otwarte, usta skrzywione... słowa wyrzec nie mogła... widoczne było uderzenie apoplektyczne... Nadbiegającego sługę posłano po doktora, tymczasem Stanisław uniósł ją na rękach i złożył na kanapie, tamując, jak umiał, krew uchodzącą.
Wszystko to stało się w mgnieniu oka... Arsen Prokopowicz potoczywszy się głową na dół po wschodach, potłukł okrutnie a w dodatku, nim się ciekawéj służbie z rąk wydostał, dowiedziano się, iż na górze zaszła jakaś napaść i walka, i ten sam szwajcar, który wczoraj dostarczył szczegółów Arsenowi Prokopowiczowi, teraz go oddał w ręce policyi.
Doktor znajdował się nie daleko, nie upłynęło więc kwadrans, gdy nadbiegł. Jenerał w dwóch słowach powiedział mu, iż żona jego przestraszona została i rozgniewana napaścią łotra dawno im znanego i padła tknięta, jak się zdawało, apopleksyą. Puszczono krew