Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/693

Ta strona została skorygowana.

owszem żywiéj jeszcze pracowały, gdy ciało dogorywało...
Ostatnie chwile były dla niéj jakby rozjaśnionym wieczorem po burzy, jakby pogodnym słońca zachodem... modliła się, kazała sobie czytać, pisała po słów kilka... a najczęściéj wyzywała męża, aby jéj coś z przeszłości opowiadał... Tur, który się stał domownikiem ich, przypuszczanym był czasem do pokoju choréj siedzącéj nieruchomie w fotelu... Pomimo cząstkowéj bezwładności twarz Maryi przybrała dziwny wyraz spokoju, jaki czasem zbliżanie się śmierci zwiastuje... Wypiękniała prawie... czoło wygładziło się, usta zdawały uśmiechać... znużona pół dnia była jakby uśpioną, choć słyszała wszystko, co się koło niéj działo. W tym stanie, raz wieczorem, gdy ją sądzono uśpioną, jenerał usłyszał lekkie westchnienie i nieruchomy pozostał na czatach, nie chcąc jéj przerywać spoczynku. Dopiero po godzinie dotknięcie jéj zimnéj, skostniałéj ręki zrodziło wątpliwość i przestrach... Przyniesiono światło, przywołano lekarza... Marya Pawłowna nie żyła...


Nic smutniejszego nad widok tych miast, które swą wielkość przeżyły. Tam, gdzie przeszedł oręż oszalałego zwycięzcy i gród obrócił w perzynę, ruina zachowuje majestatyczną swą wielkość i skarży się wie-