Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/715

Ta strona została skorygowana.

robi! — zapytał Skwarski — tu u nas w Krakowie! Czy nie na mieszkanie? Ot tobyśmy się cieszyli! toby dla nas było szczęście!!
Zbyska milczała z razu, odpowiadała ni to ni owo, chciała dopytać, czy stary przyjaciel wiedział o losie syna. Okazało się, iż słyszał o jego śmierci... Cicho i ostrożnie w kilkunastu słowach na ucho powiedzianych odmalowała mu Zbyska położenie swoje. Skwarski osłupiał, zdrętwiał, zamyślił się. Potrzebował objaśnień, nie mógł z razu zrozumieć, tak mu się to wydawało dziwaczném, a gdy żona wróciła z kluczykami, nie miał nic pilniejszego jak zaraz jéj to powiedzieć. Pani Skwarska siadła, poczęły się ciche znowu, obszerniejsze, łzawe opowiadania, do których pomagała Michalina.
Po tych preliminaryach zaczęto dopiero narady. Skwarski wszakże nie miał na razie dosyć zebranych myśli, aby coś skutecznego poddać.
— Ekstraordynaryjne rzeczy! mościa dobrodziejko! rzekł, poprawiając włosy na łysinie. Pomówimy o tém z nim!! To tylko dziś pani dobrodziejce powiem, iż w Galicyi osiedlenie się trudne. Ja to niby tutejszy, no, i kamieniczkę mam.. i obywatelem być nie przestałem, ale że część życia spędziłem w Królestwie, to mnie tu do dziś dnia uważają za przybysza.. Stósunki się wiążą nie łatwo... Choćby Polak, gdy z innéj pro-