Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/723

Ta strona została skorygowana.

obcy rodzinie, któréj syna był bratem, a był i miłym i wykształconym, wiele widział a umiał opowiadać. Wieczór więc zszedł na rozmowie zajmującéj i nawet uprzedzona a dzika nieco panna Michalina zbliżyła się powoli do tego Moskala, który był łagodny, smutny i nie miał ani dumy odrażającéj zwycięzkiego narodu ani chłodu, co zamkniętą duszę znamionuje. Tu jednak rozmowa nie potrąciła o nic poważniejszego, mówiono o Wschodzie, o Włoszech, o Kaukazie i o Rzymie... zresztą trochę o smutkach tych czasów, w których ludziom kazano nienawidzieć się, walczyć z sobą i dobijać panowania, nie przynoszącego korzyści chyba miłości własnéj wysoko siedzących kierowników, bawiących się w zdobywców i tryumfatorów jak dzieci w ślepą babkę.
Wcześnie dosyć obaj panowie pożegnali panie i odeszli do pokoju jenerała... gdzie dopiero szczerzéj się obaj we cztery oczy mogli rozprawić.
Wyspowiadawszy się z całéj historyi swéj Zbyski — dodał w końcu...
— Mój Andrzeju — tyś pono jedyny człowiek, który mi możesz do spełnienia myśli, jaką po Maryi otrzymałem w spadku, dopomódz. Byłbym ją może powziął sam, — rzucona z za grobu wzmocniła we mnie to głębokie przekonanie, że jest obowiązkiem ludzi serca i sumienia z obu stron, starać się zbliżyć, zrozumieć, przejednać i naprawić to, co zaślepiony