Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/734

Ta strona została skorygowana.

— A! i ta zapewne teraz odżyła?
— Wątpię, rzekł jenerał, bardzo ją szacuję i szanuję, ale matka i ona wiedzą, że serce mam pełne żałoby, że pamięć pełną mam przeżytych dni, że nowe uczucie nie znajdzie wstępu do mnie...
— Piękną jest, rzekł kniaź — Wasze kobiety inne są może niż na całym świecie bywają. Spotykałem ich wiele, uderzało mnie zawsze jedno, powaga matron rzymskich, smutek sympatyczny, jakiś charakter arystokratyczny spadkobierczyń wielkiego narodu. Dają im one urok, jakiego inne nie mają kobiety... W każdéj Polce zakochać się można... Nawet najpłochsza z nich kryje w sobie jak ów Kopciuszek w bajce, osłoniony ideał. Przychodzi chwila, magiczną łaską dotknięta, najpospolitsza wyrasta na heroinę.
Naród, co ma takie kobiety, dopóki je ma, zginąć nie może.
— I to wszystko à propos panny Michaliny? spytał Zbyski z jakiémś dziwném uczuciem, prawie na zazdrość zakrawającém — widziałeś ją przez kwadrans[1] prawie nie patrzyłeś na nią.
— Nie śmiałem — rzekł Arusbek — ale ona należy do tych kobiet, które się zna całe z pierwszego wejrzenia.

— A! rozśmiał się Stanisław — zapomniałem o tém, że mój Andrzéj kocha się co dzień w innéj kobiecie i bez miłości żyć nie może.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brakuje spójnika a lub i.