Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

ja właśnie mam odwiedzić wielkiego podkomorzego i kilku znajomych, to się téż pójdę pokłonić i Maryi Pawłownie. — Może każecie co powiedzieć?
Uśmiechnął się szydersko..
— Zawieziecie tylko ukłon odemnie, odezwał się jenerał chłodno, a ja tam téż sam dziś będę.
— Jak to! cóż a matka?
— Matka zmęczona drogą, wcześnie się zapewne spać położy.. ja przyjadę wieczorem..
Wiadomość ta nie musiała zupełnie zadowolnić Arsena Prokopowicza, bo się nieznacznie skrzywił — ale zaraz ten wyraz nieukontentowania poprawił uśmiechem.
— No z was zuch (mołodiec!), wam niema nic trudnego, już kiedy potrafiliście taką kobietę jak Marya Pawłowna... natchnąć taką szaloną miłością.
— Wiecie, odezwał się jenerał kwaśno, że ja o tém mówić nie lubię.
— Milczę, odparł kłaniając się grzeczny przybysz... skromność wasza słuchać o tém nie dozwala..
— Ale — począł po chwili natręt, trzymając jenerała, który go nawet siedzieć nie prosił — na nogach — ale, matka zdrowa?
— Jak może być osoba nie młoda po podróży.
— Dziwna! dziwna zaprawdę rzecz,... mówicie nie młoda... paplał Arsen, a ja wczoraj mając szczęście wi-