Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/768

Ta strona została skorygowana.

Arusbek był zrazu trochę zazdrosny, ale potém począł jej tylko dopomagać i sam téż zajął się Turem... Zmuszano go zrazu, aby przyjął mieszkanie, które chciał odstąpić kniaź, ale Tur na to za nic się zgodzić nie mógł. Miał on tu dawnego towarzysza broni, przyjaciela, ubogiego brata, który pracował w jakiéjś kancelaryi, stał na strychu i dawał mu przytułek... Wstrzymano go tylko do wieczora. Tak zwiększyła się znowu gromadka i znowu zapomniano trochę po polsku, że należało coś poczynać, myśleć o przyszłości a nie tracić dni na marzeniach i rozmowach. Pułkokownikowa, któréj ta niepewność była najcięższą do zniesienia, napomknęła wreszcie synowi, że na cośby się należało zgodzić i postanowić. Skwarscy nastręczali już dwa w okolicy majątki... Okoński nosił się z kilką dobrami w kieszeni, nawet doktor Ignacy wiedział o bardzo pięknéj wiosce ze ślicznym pałacykiem i ogrodem. Trzeba więc było jechać do Lwowa... aby pour acquit de conscience zabrać znajomość z całą Galicyą. Pułkownikowa miała przez ten czas pozostać w Krakowie pod bardzo kruchą opieką Tura, doktora i państwa Skwarskich. Tura właściwie dla tego robił jenerał opiekunem, iż po cichu matce szepnął, aby ona nim się po trochu opiekowała.
Gorzéj było z Arusbekiem, który ważył długo, czy ma tu także na straży pozostać lub towarzyszyć jenerałowi. Naostatek w przededniu wyjazdu nagle po-