Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/790

Ta strona została skorygowana.

— A no — naprzód, niech posłyszę o twych losach...
Jenerał krótko, treściwie, chłodno w niewielu słowach opowiedział mu wszystko. Kapitanowi w czasie powieści wyrywały się stłumione wykrzyki i objawy oburzenia — potém łzy zakręciły mu się w oku. — I znowu uściskał syna przyjaciela.
— To prawdziwie szczęśliwy dzień dla mnie, zawołał — kochałem ojca, szanowałem matkę, cieszę się, że wam tu może usłużyć potrafię. Pisze mi pułkownikowa, że wy się tu osiedlić pragniecie. A la bonne heure! Nie wystawiajcie sobie, żeby to było trudném. Naprzód ludzi z pieniędzmi przyjmują wszędzie; — powtóre my nie jesteśmy tak niegościnni, jak nas malują, i daleko lepsi w gruncie niż sądzą z daleka. Staropolskie cnoty jeszcze się u nas po kątach tulą, dużo dobrych ludzi, dobrych z kościami, choć... choć grzesznych jak na świecie wszyscy...
— Szanowny panie, co do mnie, przerwał jenerał, prosiłbym jednak z powodu paszportu mojego zachować tajemnicę i zostawić mnie Szarlińskim.
C’est un peu bien difficile, rzekł uśmiechając się gospodarz, wygadam się, bom papla... a żonie, córce i synowi nie zataję... to darmo... Dla innych będziesz sobie, kim zechcesz...
Mówili jeszcze, gdy drzwiami głównemi wbiegły dwie panie, pani Ropczycka sama, nie młoda, okrąglu-