Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/800

Ta strona została skorygowana.

Biła naznaczona godzina, gdy jenerał wszedł do saloniku Ropczyckich, znalazł w nim całą rodzinę pomnożoną pięknym, słusznego wzrostu jeszcze młodym mężczyzną, który wyglądał na niemiecko-angielskiego sportsmana dobrego towarzystwa. W ojcu widać było jeszcze żołnierza 1831 r., coś polskiego miał w twarzy, ruchu, obejściu, matka była gosposią naszą wychowaną tylko przez guwernantkę francuską, hrabina jeszcze przypominała typy nasze z XVIII wieku, syn, pan Ildefons Ritter von Ropczycki... już zdawał się nie mieć krwi polskiéj kropelki w żyłach. Długi czas mieszkał w Wiedniu, coś podobno wojskowéj służby austryackiéj próbował — a obcowaniem z kosmopolityczną elegancyą sam téż na ów starty jakiś ogólnik się wyrobił, który we wszystkich Jockey-Clubach europejskich mógł mieć kurs równie dobry...
Pan Ildefons znacznie chłodniéj przyjął gościa domu, zdawał się chcieć wprzódy nieco wybadać, do jakiéj sfery towarzyskiéj należał.
W króciuteńkim surduciku, ze szkiełkiem w jedném oku, blady, zmęczony, znudzony, milczący, był raczéj widzem niż członkiem towarzystwa, które jenerała serdecznie przyjmowało. Hrabina ułożyła tak miejsca, by mogła usiąść przy jenerale i czynnie ojcu i matce pomagać go bawić.. Była téż nadzwyczaj ożywioną, miłą i tryskającą dowcipem. Żartowała niemiłosiernie mię-