Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/807

Ta strona została skorygowana.

„Teraz drugie równie nieprzyzwoite zwierzenie. Zostawiłeś nam pan tu załogą przyjaciela, który sobie ze mnie żartuje. Mogłabym doprawdy, gdyby nie metryka, gdyby nie zwierciadło, sądzić, żem mu zawróciła głowę. A przecież to być nie może. Człowiek miły, czuć w nim zdala bijące serce... ależ dziwny! dziwny! Czasem mnie bawi natrętnością swoją, czasem nudzi, niekiedy niecierpliwi. Muszę go przecież znosić, bo tę naszą matkę kocha jak syn, służy jéj jak dziecko, i gdyby choć cząsteczka Moskali była taka poczciwa... a! doprawdy, przestałabym im pamiętać krzywdy nasze!
„Otóż koniec papieru i lista i mojój nieszczęsnój spowiedzi, którą bardzo spalić proszę... Czekamy pana niecierpliwie, pułkownikowa radaby, żeby się coś już kupić mogło i osiąść a począć życie nowe... Ja się panu przyznam, że choć tu czuję się w Polsce, jest to druga jakaś Polska inna, któréj nie znałam. Czy jest i trzecia i czwarta może? Mój Boże i czy te cztery stanowić kiedy będą jednę?
„Pułkownikowa kochana w téj chwili nie domyślając się, że ja z panem koresponduję, kazała mi sama za siebie napisać kilka słów, pozdrowić i prosić, byś pan powracał. List więc mój jest zupełnie usprawiedliwiony, kończę go, wedle obyczaju, najniższą sługą...“
Czytając jenerał bladł, czerwieniał, uśmiechał się i zamyślał, dziwne to pismo zrobiło na nim wrażenie... Zrozumiał je i wyrzucał sobie, że zmusił biedną Micha-