Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/809

Ta strona została skorygowana.

mnie téż gorąco obchodzi, abyśmy tę szkaradną walkę międzynarodową zakończyć mogli jakiémś porozumieniem i zgodą. Leży mi to na sercu równie jak tobie. Spotkałem dość uczciwego dziennikarza naszego z Petersburga, Michała Anastazjewa, mimowolnie mu się z tém wygadałem. Myśl zgody pochwycił gorąco... Czas jest po temu, z każdym dniem wzmaga się w siłę, łączy i zlewa plemię germańskie, lada chwilę uderzy ono albo na romańskie ludy lub na Słowian... Czuje ono i wie, że wspólna walka i na polu bitwy przelana razem krew zbrata i najściśléj połączy... Jeśli teraz ominie nas to starcie, przyjdzie ono jako następstwo niechybne jutro. Dynastya nie obroni od tego Rosyi ani pokrewieństwo panujących rodzin. Czas więc wielki słowiańskim ludom porozumieć się ku obronie wzajemnéj bytu.
„Walka ta ze Słowiańszczyzną jest w tradycyach odwiecznych, trwa z różnemi przerwami wieki, nie ustawała nigdy. Przybierała tylko formy różne, przymierza, pokoju, rozejmu, nawet sojuszu, ale tysiąca lat znajdujemy na odwiecznych sadybach Słowian ledwie ślady i mogiły. Na Rugii, na Pomorzu, w Meklemburgu, na Łużycach, nad Łabą, nad Salą, wszędzie tylko ogryzione kości przodków naszych, którzy zwyciężali w boju a w pokoju marli i niknęli naciskani i pożerani przez to plemię mrówie, któremu wkrótce całéj ziemi będzie za mało.
„Starcie to jakich ośmdziesięciu milionów Sło-