Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/822

Ta strona została skorygowana.

nigdy zrażać do kraju pierwszém wrażeniem odebraném... jest ono częstokroć fałszywe, zawsze za ostre i rażące. Mimo to u nas w Galilei żyć można, ludzi poczciwych pełno — i z Polski całéj to jeszcze jedyny kąt, gdzie nieco swobodniéj.
— Tak — uśmiechnął się jenerał, w Królestwie trzeba się borykać z Moskalem, w Poznańskiém z napływowymi Niemcami w najgorszym gatunku i żydami, w Galicyi tylko z Rusinami, Austryakami, Czechami i... czy jeszcze jest co więcéj??
— E! e! ruszył ramionami kapitan. Znasz waćpan rusińskie przysłowie: Sławny buben za horemi. Tak i z tym naszym bojem... Więcéj huku niż strachu. W dodatku, gdybyśmy cokolwiek siły mieli, to, co na nas szczuje, przylgnęłoby do nas...
— A siły téż nie widać coś, panie kapitanie, szepnął jenerał — słów tylko siła.
— Powoli, powoli, ma foi, nie razem Kraków zbudowany. Fermentuje u nas dla tego, że się piwo warzy.
— A! jak się uwarzy! rozśmiał się Zbyski.
— Może być wcale nie złe! zamknął kapitan. Sapienti sat! Tylko niech się wyburzy, ustoi, niech szumowiny zejdą, męty opadną, wyklaruje się... zobaczycie!!
Z tém się pożegnali.
Dzień cały spędził jenerał na czytaniu gazet miej-