Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/835

Ta strona została skorygowana.

z nim niezmiernie żywą, natarczywą rozmowę... Ale znać trafił na złe usposobienie, bo się odpowiedzi, jakiéj życzył, nie doprosił. Dobył nawet z konwulsyjnym pospiechem papierek austryacki i począł nim trząść, jakby zań miał świat kupić, ale i to nie pomogło. Konduktor pogniewał się, połajał go w głos i odszedł. Napróżne były nawoływania powtórne... nikt nie przyszedł, lokomotywa zaświstała... pociąg ruszył a podróżny pozostać musiał, mrucząc i zżymając się w swoim kącie. Obwiązał tylko mocniéj twarz, nasunął czapkę, cały wpił się w kąt wagonu i tak nieruchomy pozostał. Jenerał z pewném podziwieniem patrzał na to wszystko, dobrze zrozumieć nie mogąc, co się święciło. Widząc, że współtowarzysz był zapewne cierpiącym, nie odezwał się nawet do niego.
Na następnéj stacyi było kilka minut odpoczynku; nieznajomy gwałtownie począł domagać się otwarcia drzwiczek, porwał swoją torbę i wyleciał jak z procy. W pospiechu tym rozwinął się szal, otworzył płaszcz, odsłoniła twarz i jenerał z największém podziwieniem poznał w przelęknionym, nie bez przyczyny, podróżnym starego prześladowcę swojego, Arsena Prokopowicza. Mimowolnie posunął się do drzwiczek, aby zobaczyć, co się z nim stanie, i przekonać, czy go nie myliły oczy... W chwili, gdy doszedł do okna, Arsen przesadzał co prędzéj przez szyny, aby się dostać na dworzec, potknął się parę razy, doszedł ganku i w pierwsze drzwi, jakie