Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/89

Ta strona została skorygowana.

— Ten człowiek was nie kocha.
— Ale ja kocham tego człowieka!
— I tego wam dosyć?
— Na dziś, jutro zobaczymy.
— Ten człowiek się was wstydzi!
— Ja sama wstydzę się siebie.. gniewnie odparła Marya Pawłowna — że was tak cierpliwie słuchać mogę. Co wam do nas dwojga, byście się między mnie a jego wsuwali?
— Mnie was żal, Maryo Pawłowno.
— A ja nie mam nad wami żadnéj litości... to darmo... i śmieję się... Co mi przynosicie więcéj za truciznę?
— Nic więcéj — jenerał resztę przyniesie z sobą, obiecuje, że tu dziś będzie.
Na lica jenerałowéj wystąpił rumieniec.
— Za tę dobrą nowinę przebaczam wam wszystko... Mówił wam?
— Tak jest... czuł, że ja tu przeciwko niemu świadczyć będę... chce się bronić.
— Przecież raz winna wam jestem coś miłego?
Przeszła się gospodyni po salonie i stojąc naprzeciw gościa, który wargi zagryzał do krwi — spytała —
— Wy, co wszystko wiecie, musicie wiedzieć po co ona tu przyjechała?
— Tak jest, Maryo Pawłowno, ja muszę wszystko wiedzieć, to moja siła... Tyle mogę tylko, ile wiem...