Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/890

Ta strona została skorygowana.

stara aby były szpetne i nudne. Możnaby im to darować, ale brak wspomnień, brak śladów i pracy wieków poprzedzających czyni je nieznośnemi pustkami. Żyjemy z żywymi, to prawda — tak się nam przynajmniéj zdaje, wszakże bez umarłych obejść się nie podobna. Pusto jest, gdzie ich nie ma. Weseléj daleko na starożytnym cmentarzu niż w nowożytném mieście. W Ameryce nowi osadnicy dokopią się czasem choć kości jakiego pleziozaura lub kopalnego tura... szczątków mastodonta; na piasczystych rówinach nad Spreą... nie ma nic krom téj wydmy od stworzenia świata zapomnianéj. W mieście wszystko nowe, wielkość nowa, piękność nowa, ulice, place, ludzie, ubiory... potęga. Najstarszą pamiątką jest zły gust XVIII wieku... Miasto regularnie jak piernik pokrajane w kwadraty, ulice pod sznur biegnące na spotkanie pustyni, ogromne gmachy jak olbrzymie paki, tu i owdzie wśród snujących się żywych żołnierzy placówki bronzowych nieboszczyków w mundurach... Ogromne koszary, w których za pozwoleniem zwierzchności snuje się trochę cywilnych a po tych znać, że albo wczoraj żołnierzami byli lub nimi zostaną jutro. Chód całéj ludności mierzony jakby za głosem bębna i w takt marszu wojskowego chodziła... Wszystko posłuszne, spokojne, karne, nie głodne, dość śmiałe a wytresowane tak, że nie mogłoby być lepiéj...
Wśród tego ludu żołnierzy... poezyi tylko nie szu-