Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/9

Ta strona została skorygowana.

Częstokroć ten, co to czyni, nie winien jest... urodził się takim obuchem z matki co go kołysała piosenką — zabijaj, z ojca, który upiwszy się krwią, wesołego wieczora poślubił ją osmagawszy... W naturze tego minotaura tkwi nakaz — niszczenia. Wszystko téż tu ku temu wykierowane; ich miłość zabija jak nienawiść, ich uścisk dusi jak uderzenie, ich uśmiech truje... i wycieńcza tego, na którego śle dech jadowity...Ale jak zabawy Dahomeyskiego królika, uczty wielkiego narodu choć krwawe, wesołemi, szalonemi być muszą... Zabijanym śmiać się każą... i krzyczeć — Hurra!!
Nic téż wysmukaniéj wytworniejszego nad wnętrze stolicy téj Dantejskiéj mocarstwa przeznaczonego, aby świat stary zdruzgotało. Każdy wynalazek przychodzi się tu pokłonić i każdy jest tu zużytkowany ku właściwemu celowi. Z pokarmu robią tu najumiejętniéj truciznę, z zabawek dziecinnych nasionka złego, ze sztuki nierządnicę zachęcającą do rozpusty, z nabożestwa obałwanienie, z filozofii uprawnienie siły a z westchnień czystych wyziewy pobudzające namiętności brudne... Kto zliczy, co tu robią i czego tu nie robią... i jak się to nazywa na odwrót naturze... bohaterstwo zbrodnią, pobożność fanatyzmem, cnota szałem, wiara zuchwalstwem, miłość chorobą...
Każdą rzecz obwinięto w papierek złocony, obwiązano wstążeczką różową, i gdy ci podają żmiję, możesz sądzić, że to tylko brylantowa bransoleta...