Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/90

Ta strona została skorygowana.

Muszę być strasznym, kiedy nie umiem miłym się zrobić. Ja w istocie wszystko wiem i daleko więcéj, niż się tym zdaje, coby się skryć przedemną chcieli. Ja nawet wiem — po co matka Stanisława Karłowicza tu przybyła, a wiedziałem o tém wprzódy niż on sam.
To mówiąc, uśmiechnął się tryumfująco.
— Ale że wam kłamstwo nic nie kosztuje, a często dobrze płaci — któż zaręczy, że mówicie prawdę?
— Albo ja zmuszam wierzyć mi? odparł śmiejąc się gość i ruszając ramionami — to mi wszystko jedno... Chcecie wiedzieć po co ona tu przybyła?
— Powinnam wiedzieć, rzekła chmurno Marya Pawłowna.
— Ja nietylko wiedziałem z czém ona przybyła, ale że przyjechać musi... rzekł tryumfująco Arsen, spoglądając z podełba na dumnie wyprostowaną i zimną gospodynią domu. Jéj się przytrafiło nieszczęście...
— Nieszczęście?
— Tak jest. Tym Polaczkom się nie wiedzie. Stryjeczny brat Stanisława Karłowicza spiskował, odkryli go... wzięli do cytadeli, posadzili... no i teraz wysłali skazanego w katorgę na dwanaście lat do Nerczyńska.
Jenerałowa wezdrgnęła.
— No, ona go kochała jak własnego syna... przyleciała za nim do Petersburga... ale to nic nie pomoże. Ja znam Stanisława Karłowicza, on nic nie zrobi dla