Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/902

Ta strona została skorygowana.

wsze i wszędzie un declassé... Co stracił w swoim kącie, tego dorabiać się musi mozolnie gdzie indziéj. Nowicyat przebyć — nieuchronne.
— Przebędę go — odparł Zbyski — ale dziś czuję jedno więcéj niż kiedykolwiek, że mnie wasze wychowanie uczyniło prawie obcym własnemu krajowi... Stósunki, o jakie się ocieram, rażą mnie, ludzie się wydają dziwnie...
— To tak, mój drogi, śmiejąc się począł Arusbek, jak gdybyś się nauczył pić kwas nasz... potém i wino szampańskie nie smakuje. Ale miéjże o to pretensyą do cesarza Mikołaja nie do nas...
Nazajutrz około południa zameldował się pan prezes ale nie sam, z nim razem zjawiła się krągła, mała figurka, pucułowata z oczkami schowanemi jak u kreta łysa, czerwona, sztywna a kręcąca się i hałaśliwa.
Był to pan Malwiński, niegdyś przez trzy tygodnie adjutant pułkownika Zbyskiego w r. 1881; gorący jego wielbiciel, który jak się tylko o pułkownikowéj dowiedział, leciał złożyć uszanowanie i ofiarować usługi. Ponieważ człek był poczciwy, choć papla straszna, nie godziło mu się taić, iż pan Szarliński był Zbyskim... Rozpłakał się tedy na samę ideę, że syna swojego kochanego Zbysia uściska...
Od progu otwarłszy ręce, rozczulony, rozrzewniony, uradowany leciał ściskać jenerała, który jeszcze nie wiedział, za co ma ten uścisk otrzymać. Ledwie się przywita-