Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/906

Ta strona została skorygowana.

chę gadatliwym ale niezmiernie usłużnym. Pułkownik go lubił za nieustraszone męztwo, a miał z nim téż nieustanny kłopot, bo się kłócił, pojedynkował, wichrzył i nikt tylu zdrajców kraju nie wyszukiwał co on... Cóż to z niego wiek zrobił i jaką z tego kwiatka poczciwą wystroił karykaturę.
O naznaczonéj godzinie musiał kniaź i jenerał pożegnać matkę a iść na ów obiad, którego chybić nie było podobna. Zastali już nieoszacowanego Malwińskiego z zakasanemi rękawami zwijającego się około kosza butelek szampańskiego wina i dozorującego ogrzewanie starego Bordeaux.
Dwóch panów towarzyszyło mu. Po obu poznać było można dawnych wojskowych, oba mieli te oryginalne fizyognomie 1831 roku, które ludzie téj epoki zachowali prawie wszyscy. Starszy był milczący, ubrany bardzo skromnie, surowego wyrazu twarzy. Z powołania muzyk, żył z lekcyi i pisał pamiętniki o powstaniu 1831 roku. Tém dwojgiem żył. Pamiętnik pana Salezego musiał być bardzo ciekawy, gdyż począwszy od spisania własnych wspomnień, od lat trzydziestu kilku dokładał do nich, co gdziekolwiek posłyszał lub wyczytał. Ta różnobarwna mozaika, w któréj najsprzeczniejsze krzyżowały się podania, była jakby echem stu głosów i odbiciem stu barw różnych, w któréj każdy mógł sobie, co mu było do smaku, wybierać.
Drugi, Belwederczyk, kulejący na nogę, obywatel