Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/909

Ta strona została skorygowana.

proszę cię, nie uważaj na mnie — za wszystkie moich ziomków sprawy solidarnie odpowiedzialnym się nie czuję.
— Nie — ale bo to taka śmieszna historya... no! i nie przychodzi mi dokładnie na pamięć.
— Mów bez ogródki — powtórzył Arusbek... ja nie słucham lub będę udawał, że nie słyszę...
— Pułkownik, odezwał się Malwiński, był bardzo pięknym mężczyzną, a za młodu, choć to przed synem mówię, cóż gdy prawda — trochę bałamut. Na kilka lat przed ożenieniem i przed rewolucyą będąc w Warszawie, bywał w pewnym domu, gdzie i ja jako akademik miałem wstęp na wieczory. Córka gospodarza była dziwnie piękna! cudo swego czasu! Pułkownik się milczkiem zakochał, panna zalotna, płocha, trochę go bałamuciła. Dom rodziców jéj (ojciec był wysokim urzędnikiem) pełny bywał zawsze, do panny Emilii młodzież cała wzdychała... Sława jéj wdzięków szeroko się rozchodziła. Bywało, którego dnia ona w kościele — tłok żeby ją widzieć tylko. Żeśmy wówczas z Moskalami nie byli jeszcze tak rozbratani jak późniéj, a młodzież do młodzieży zawsze lgnie... pułkownik miał przyjaciela, wojskowego z gwardyi, jakiegoś paniczyka z wielkiéj familii. Ten gdzieś pannę Emilią zobaczył, zawróciła mu głowę. Cóż robi? nie przyznaje się pułkownikowi do tego, ale pod różnemi pozorami nalega, aby go do domu rodziców panny wpro-