Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/923

Ta strona została skorygowana.

być musi — coś jest! Już człowiek nie czysty! Ja — jadę do domu...
— Postąpisz, jak ci się podoba — odpowiedział prezes — ja się namyślić muszę...
— Takiego ojca syn! o mój Boże! — rzekł płacząc Malwiński — takiego ojca syn!
I z temi słowy na ustach wyszedł żegnając prezesa.


Jenerał, wypocząwszy dzień cały i oddawszy tylko wizyty obowiązkowe prezesowi i Malwińskiemu, których obu w domu nie zastał — wybierał się nie tracąc czasu w Poznańskie. Zdziwiło go to dosyć, że ten serdeczny Malwiński, z którym się rozstali tak czule, ani się pokazał i już i pod pozorem jakiegoś nader gwałtownego interesu, nie zostawiwszy nawet słówka, odjechał. Arusbek z przekąsem składał to na fantastyczny polski charakter, który równie łatwo wpada w gorączkę i nagle potém ostyga. Pułkownikowa gdérała. — A! bo to całe życie był wiatr z piaskiem z tego poczciwego Malwińskiego, mówiła, nigdy miejsca nie zagrzał, nigdy przyjaźni nie zawarł, żeby jéj pojedynkiem nie skończył a po pojedynku znów nie zaprzysiągł do śmierci... Widzę, że i zestarzał takim szaławiłą jak był...
Michalina się śmiała, jenerał był nieco zgorszony.