Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/940

Ta strona została skorygowana.

z matką, ja to biorę na siebie. Znam ją — jestem pewien, że złą dolę potrafi znieść mężném sercem... Co do mnie, czyż nie mogę pracować?
— Ale w takim razie... nie dopowiedziała panna Michalina — nie! nie! przerwała trzęsąc głową — to się nie stanie... Cóżby pana zmusić mogło? nie! nie!
A po chwili zapytała.
— Jedziesz pan w Poznańskie?
— Nie wiem — zobaczę — wątpię.
— Idźże do matki i jeśli ma jakie podejrzenie, staraj się ją uspokoić.
Gdy do salonu wrócił jenerał, już tu Arusbeka nie zastał... Po chwili wyszedł go szukać do mieszkania i tam nie znalazł. Tknęło go to, gdyż zwykle opowiadał mu się, co z sobą pocznie, i nie wychodził tak bez wieści. Pozostał czekając nań... szukając w książce roztargnienia... ale nadeszła pora herbaty, na którą kniaź regularnie się stawił, i nie było go jeszcze.


Kniaź Andrzéj miał pańską, arystokratyczną naturę ludzi, którzy tego rozumieć nie chcą, by im się coś na świecie sprzeciwić i na drodze stanąć mogło. Nawykły był do łamania i druzgotania przeszkód, a że w Rosyi cała jedna część społeczeństwa wdrożona jest do tego trybu i bądź co bądź siłą lub pieniędzmi, strachem lub przekupstwem stawi na swych fantazyach...