Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/974

Ta strona została skorygowana.

chując fajkę — do mogiłki się spóźnić! Człowiek się doczeka takich rzeczy, które mu żywemu serce rozedrą! Boże mój wielki, mógłżem ja kiedy pomyśleć, że dzieci matki Polski będą takie głosić herezye... Siedzieć cicho!! a! siedźcie! któż was woła na koń! Siedźcie przyczajeni pod miedzą, kiedy otwarcie czoła podnieść i prawdy wyznać nie macie odwagi, gdy w was święta prawda wystygła... ale nie bluźńcie, ale nie wyrzekajcie się nieszczęśliwéj matki dla tego, że nieszczęśliwa... nie bądźcie jawnymi apostatami dla ocalenia nędznych żywotów i kieszeni!... Na was może istotnie skończy się Polska, czego nie sprzedali za pensye Targowiczanie, wy przefrymarczycie dla świętego spokoju... a pobożne ręce jakiéj ekscelencyi pobłogosławią wam jako obrońcom społecznego porządku...
Upadam do nóg! upadam do nóg! Schował swoję fajkę do kieszeni i wyszedł rzuciwszy drzwiami.
— To stary fanatyk! demagog i rewolucyonista! — szepnął hrabia — Ale to tam w głowie pstro... choć serce dobre...
Malwiński téżby był nie życzył sobie dłużéj popasać, spojrzał na zegarek, wziął za czapkę.
— Cóż to? myślisz nas opuścić? — spytał hrabia — ale nie gniewajże się...
— A za cóż? za cóż? — wybełkotał Malwiński. — Widzi hrabia, żem przez życzliwość dla ich domu...
— Bardzo ci dziękuję...