Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/989

Ta strona została skorygowana.

roszlachecki, mąż i barczysty i otyły, z wąsem podstrzyżonym, głowa, któréj podgolenia brakło tylko, aby do portretu z XVIII wieku była podobną. Śmiały mu się oczy i usta, a znać dobre to było z kościami... Wszystkie dawne przymioty i wady zachował... Gospodarował dosyć dorywczo, ale mu się szczęściło. Dom był zawsze pełny i do wista i preferansa partyjka regularna. Jeśli téj zabrakło dwa dni, pan Izydor, którego Dorciem powszechnie zwano, jechał w sąsiedztwo albo nawet do Gniezna lub do Poznania. Książki pan Izydor nigdy żadnéj nie czytał, potrzeba jéj cale mu się czuć nie dawała, prenumerował jednak gazety, Ziemianina i coś dla córek, których miał trzy, nie licząc syna, kończącego nauki w Pruszkowie na Szląsku. Na sercu jego nikt się nigdy nie zawiódł, potrzebował kraj, dawał, człowiek, dawał, instytucya, dawał... dawał i dawał zawsze, byleby mu znowu dano pokój i nie psuto życia jego. Posługi obywatelskie, komitetowe, towarzystw, wyborowe spełniał jak najgorliwiéj. W roku 1863 u niego siedziało, co nigdzie schronienia nie miało, zabrano mu konie, siodła, wyjedzono spiżarnią, ale się ubawił, co się zowie, i jednę córkę za mąż wydał... bo mu ją powstaniec, hołysz a dobry chłopak zaswatał. Moskali nie lubił, Niemców nie cierpiał, a wyjąwszy Francuzów, inne narodowości miał za daleko pośledniejsze gatunki od polskiéj. Na imię ojczyzny biło mu złote serce tak, że z piersi wyskoczyć mogło, ostatni